dwudziesty piąty

by 22:28
spacer po pracy dla wyostrzenia nieco zmysłów. I tak zauważyłam starą łódź w krzakach, skończony budynek, który nagle wyrósł mi przed nosem, kota, którego wzięłam za wilka ( samej po zachodzie słońca bez żywej duszy obok mogło mi się przywidzieć ), zająca, polankę tymianku, która z daleka wyglądała na wrzosy. I udało mi się nawet dogonić zachód słońca. Gdybym nie była taka leniwa to pewnie i wschód bym sfotografowała kiedyś.

















24 - 04

by 21:18

23 - 04

by 13:38
Ostatnie kilka dni były ciężkie, kilka spraw przybyło w podobnym momencie i było blisko do nie ogarnięcia wszystkiego jak trzeba. Doszło nawet do sytuacji, gdzie wewnątrz krzywiłam się na każde usłyszane " Ca va? ". Nawet zaczęłam odpowiadać " Ca va pas et toi? " czym dziwiłam swoich rozmówców. Fakt, że zaraz było pełne zmartwienia pytanie " pourquoi?" na które wcale nie miałam ochoty odpowiadać. Zbywałam najprostrzym "je suis fatiguee". Ale dzięki takim ciemniejszym dniom dużo się nauczyłam, przesunęłam między innymi kilka moich granic i mimo przeciwności po prostu dalej robię swoje.
Nachodzą mnie coraz częściej myśli, że za dwa miesiące będę musiała się gdzieś przenieść. Jeszcze może takim wielkim problemem to by nie było, jakbym wiedziała gdzie będę i co będę tam robić. Ta niewiadoma w moim życiowym równaniu mnie delikatnie przeraża. Z drugiej strony jest mi tutaj tak dobrze, że będzie ciężko mi się stąd zabrać. I z pracy i z rezydencji. Teraz kiedy już poznałam dobrze ludzi, miejsce i naprawdę polubiłam południe Francji trzeba będzie najprawdopodobniej znowu spakować tobołek i wyruszyć dalej. Mam przynajmniej nadzieję, że uda się zostać w tym regionie.







wdech - wydech - wdech - wydech

by 08:28
Budzik dzwoni o 6, a ja nieśmiało (kolejny tydzień z rzędu) przestwiam go na 6:45 twierdząc, że pobiegam jednak wieczorem. Zamykam na chwilę powieki, a już dzwoni po raz drugi tego ranka. Zwlekam się z łóżka, mimo, że krzyczy do mnie : ' zostań ! '. W pół śnie biorę prysznic i niechętnie patrzę w lustro. Moje włosy wręcz błagają o ścięcie. Mówię sobie, że następnym razem u fryzjera obetnę tak krótko jak się tylko da (żeby przy tym wyglądać normalnie), żeby nie musieć do niego wracać miesiąc później. Lubię takie leniwe poranki, gdzie mam czas na spokojne wysłuchanie czegoś sensownego z yt, na zrobienie obiadu na południe do pracy, albo na godzinny spacer jeszcze przed zaczęciem na dobre dnia. Są też dni, takie jak wczoraj, gdzie ten dodatkowy czas rano przespałam i przez to wygniotłam moją dzień wcześniej pięknie wyprasowaną chabrową koszulę. Wymięta ja w wymiętej koszuli na spotkanie z prasą w merostwie. Szczęśliwie na zdjęciu jestem tak mało widoczna, że nie widać w jakim stanie byłam ja i moja koszula.
Mam teraz dużo pracy i chyba dlatego tylko, żebym za dużo nie myślała co mam dalej z sobą zrobić. Że w moim przypadku najlepszym wyjściem jest zostawić i niech samo się pomału układa, czesm tylko poruszyć, żeby w miejscu za długo nie stać.



" Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię"

no to idę

-

by 14:46

Nic nie wiem

by 08:32

Opium du Peuple + Dirty Fonzy

by 20:12
Obsługiwane przez usługę Blogger.