Marcela, czyli trochę kolumbijskich ruchów w ten pochmurny dzień

by 16:42

Wpis numéro 100 - ostatni dzień w pracy podczas mojego wolontariatu

by 15:35
Przyjechałam do Auch 31 sierpnia. Od tego czasu wydarzyło się wszystko. Może nawet więcej. Tyle rzeczy ile się tu nauczyłam, tyle osób, tyle różnych osób, które stanęły na mojej drodze, a każda w jakimś stopniu odbiła się na mojej osobie. Mój mały umysł w zasadzie jeszcze tego nie zrealizował, że jutro budzik, który normalnie dzwoni o 7 rano nie będzie potrzebny. Że nie będę miała okazji już nigdy pomóc Gaborowi w drukowaniu zdjęć pociągów, Merkel czy uchodźców, że Francis mnie już nie poprosi o wysłanie maila lub o zamówienie butów, że nie będę się już śmiała z użytkownikami cyber bazy, że nie spotkam się z ekipą, że ... Czerwiec zleciał tak szybko, że nie przygotowłam się na pożegnanie. Tak bardzo tkwię teraz w teraźniejszości, że ciężko mi ruszyć nawet myślami do przodu. Z wielkim trudem przychodziły mi dotychczasowe rozmowy kwalifikacyjne. Ciężko mi się też wyobrazić w La Rochelle czy w Rodez.
Jeśli miałabym wskazać jakąś wadę wolontariatu europejskiego to było by to: jesteś gdzieś przez czas na tyle długi, że zaczynasz się przyzwyczajać i wiesz że, późniejsze życie nie będzie już takie samo.
Jak dobrze, że wierzę, że najlepsze jeszcze przede mną. 
Zawsze jest najlepsze przed nami.  
Zawsze
Do końca.






Chatelaillon Plage, powrót do przeszłości

by 22:00
Pamiętam jak mówiłyśmy sobie z Moniką po wygranej w 2011 roku wycieczce do Chatel, że kiedyś tam wrócimy. Wypowiadane wtedy słowa ulatniały się tak szybko jak nadzieja z nimi związana. Życie lubi mnie zaskakiwać, zwłaszcza odkąd wyjechałam do Francji.
5 lat po konkursie, po mojej drugiej wtedy wizycie we Francji wróciłam do Chatelaillon Plage. Na to samo święto co wtedy.
Odwiedziłam państwa Rousseau, którzy wtedy nas ugościli u siebie. Miło było zobaczyć, że ludzie, którzy Cię przecież nie znają, u których byłaś 10 dni i to pięć lat temu cieszą się na Twój widok. Przyjemnie było odkryć na nowo to miasteczko, które podczas swojego święta tętni życiem.
Dodatkowo w ten dzień Polska wygrała ze Szwajcarią i awansowała do ćwierćfinału.
To był niesamowity dzień.

Jessica moja gospodyni z Aytre

Annie

Jean-Jacques i Annie przed ich domem. Przez 5 lat się pozmieniało!

Fajnie w takim Chatelaillon spotkać drugą Lamę










czemu ten wiatr tak wije



La Rochelle

by 21:24
W ostatni weekend mojego EVS postanowiłam spędzić na święcie w Chatelaillon Plage. Jest to bliźniacze miasto do Skierniewic, w którym byłam 5 lat temu z wygranego konkursu wiedzy o Francji i języku francuskim. Temat święta zmienia się co roku. Tym razem był to świat Celtów. Uwielbiam ich muzykę i dźwięk dud, więc kierując się gustem muzycznym jak i intuicją jakiś tydzień przed zaczęłam ogarniać podróż. Ostatnia podróż w ramach mojego wolontariatu. Nocleg znalazłam na couchsurfingu zaraz obok La Rochelle u Jessicki z Martyniki. Dojechałam po 13 i zwiedzałam miasto. Miałam czas do 16, bo wtedy miałam rozmowę o service civique, ale to inna historia. Przechadzałam się, okrywałam nowe uliczki i wypatrywałam miejsc, które widziałam 5 lat temu. Udało mi się zlokalizować mniej więcej miejsce w którym pierwszy raz jadłam małże :)

Na zdjęciach La Rochelle (piątek)+ Surgeres (sobotnie przedpołudnie)


















Surgeres:



To już plaża w La Rochelle wczesnym popołudniem, przed wyjazdem do Chatelaillon Plage



Obsługiwane przez usługę Blogger.